środa, 29 sierpnia 2012

Dziękuję:)

Wchodzę sobie dziś na bloga i oczom własnym nie wierzę!O.O
Ponad 1.000 wyświetleń??!
Nie wiem, może mnie wzrok zawodzi albo jedno zero przypadkiem się pojawiło!:)
Jestem wniebowzięta.Dziękuje obserwatorom i wszystkim czytającym za taką niewyobrażalną ( dla mnie:)) ilość wejść:*
Jesteście wspaniali:**
przepraszam, że tak dawno nie było rozdziału.Wena mnie tymczasowo ( mam nadzieję) opuściła:(
Dodam nowy jakoś w roku szkolnym.
Dziękuję jeszcze raz:*







PS.W roku szkolny rozdziały bd dodawane mniej więcej co 2 tygodnie:)
                                                                                                                           


czwartek, 26 lipca 2012

7. A to wy nie mieszkacie razem?

Po drodze śmialiście i wygłupialiście się. Droga do centrum handlowego nie zajeła nam dużo czasu. Wyszliśmy z niej z kilogramami ubrań, nogami z ołowiu i masą rozdanych ubrań. Byłam tylko ich przyjaciółką, a już spotkałam się z nienawiścią u innych dziewczyn. Nie przejmowałam się tym jednak.Bawiłam się świetnie. Aż do czasu...
- O Boże! - wrzasnęłam
- Co sie stało?- pytali chłopaki
- Zapomniałam iść dziś na kurs! - odpowiedziałam i zrobiłam facepalm ' a
- Nic sie nie stało przecież - powiedział Nath - zadzwonisz i powiesz że źle sie czujesz i po kłopocie.
- Tak tylko to miał być mój pierwszy dzień! - załamałam się.
- Nie martw sie - pocieszali mnie.
- Dobra jutro pójdę tylko mi przypomnijcie.
- Okey, okey - odpowiedzieli z uśmiechem.
Wychodząc z samochodu przeciągaliśmy się jak koty bo jednak droga małym autem w 6 osób dawała się we znaki. Jay wziął mnie pod rękę, a Nath wziął mnie za dłoń. Jednak jego uścisk nie był przyjacielski, był czuły, romantyczny... Podobam mu się! Olśniło mnie. Szara myszka i taki celebryta... Nie, nie myśl o tym. Nagle oślepił mnie błysk. Natychmiast spojrzałam w stronę światła za krzakiem przyczajony był paparazzi i pstrykał nam fotki! Chłopaki natychmiast zareagowali.
- Do domu szybko! - krzyknął Siva.
Posłusznie wbiegliśmy po schodach i zatrzasnęliśmy drzwi.
- Pięknie .. - skomentował Max.
- Oj to tyko parę niewinnych fotek.
- Byle tylko nie umieścili tego w gazecie - zmartwiłam się.
- Nie umieszczą - zapewnił Nath. - Em... Jak się podoba dom Maxa?
- A to wy nie mieszkacie razem?
- Nie? - powiedzieli równocześnie.
- Kurde, chyba za dużo się o was naczytałam. Myślałam, że mieszkacie wielkiej willi The Wanted, macie wille i codziennie imprezy.
- Ech.. to tylko wyrażenia o nas. Ale w domu Maxa spędzamy całe dnie praktycznie wiec możesz uznać to za naszą wille - uśmiechnął się Jay.
- Okey, masz coś do picia?
- Już lecę, jasne - zaoferował Jay.
- Kurczę, już  dwudziesta. Muszę wracać.
- Naprawdę? Nie możesz zostać na noc? - zapytał Siva.
- U praktycznie obcych facetów?
- Ale już nie teoretycznie - żartował Nath.
- Kurde, jesteście głupkami. Tak łatwo daje się namówić. 
- Taaak, zostaje! - uradowali się, a Jay prawie nie upuścił szklanek. 
Cieszyłam się, że będę mogła ich bliżej poznać. Nie wiedziałam, że ta noc zmieni mi życie.


_______________________________________________________
Heej, tu ja.Wróciłam!:P Z nowymi siłami, wypoczęta, bo o 22^^ piszę ten rozdział i mam nadzieję, że komuś się spodoba. Dedykacja dla czytających!

sobota, 30 czerwca 2012

Info

Hej, wyjeżdżam wraz z siostrą na 2 - tygodniowe wakacje i nie będziemy w stanie nic napisać. Na szczęście do naszego bloga dołączył Niedzwiadek , który postanowił coś napisać:)

piątek, 15 czerwca 2012

6. Może jej nie powiedzieć?

Leżąc już w łóżeczku napisałam esa o tej samej treści do chłopaków.
" Miłych snów i niezłego bałaganu w salonie ^.^"
Wszyscy oprócz Maxa podziękowali i zaznaczyli, że Jay przegrał zakład i sprząta. Współczułam mu troszkę. Musiało być tam teraz strasznie. Zadzwoniłam też do rodziców, żeby się nie martwili. Oni zawsze panikują. Potem postanowiłam opisać wszystko Emili. Tylko.. powiedzieć, że to The Wanted? Jak na to zareaguje? Może jej nie powiedzieć? Nie, będę z nią szczera. Chociaż... Powiem jej jak zapyta.Wiem jest już późno, ale jednak musiałam usłyszeć głos Mili.
- Hej to ja. Możemy pogadać?
- Dziewczyno jest 3 w nocy, ale jak mnie obudziłaś to mów -odpowiedziała cicho ziewając.
- Bo wiesz poznałam 5 fajnych chłopaków.
- Chociaż ładni? - powiedziała zniecierpliwiona Emilka.
- Wiesz co?-udałam obrażoną.- Jak tak możesz mnie obrażać.
- No dobrze, sorki. Ty masz szczęście do ładnych chłopców.
- Wiem, wiem - zaśmiałam się - byłam dziś u nich na imprezie.
- Heh super. Opiszesz ich?
- Muuuszę? Są zbyt ładni na ciebie, hehe.
- Dobra, dobra. Chociaż imię najprzystojniejszego.
- Hm... wszyscy ładni, ale najbardziej... Nathan.
- Ładnie. Jak ten chłopak z tego zespołu, co go słuchaliśmy przed wyjazdem.
- Dziwne, że go teraz wspominasz - odparłam.
- Wiesz co? Muszę o 6 wstać jutro do pracy. Pogadamy później, ok?
- Dobra, ty idź spać, kiedy indziej pogadamy.
- Dobranoc kocie:*- pożegnała się.
- Kolorowych snów -po tych słowach rozłączyłam się.
Następnego dnia obudził mnie dźwięk przychodzącego sms'a. Od Toma. Ciekawe, o której wstaje ten wariat :) Spojrzałam na ekran. Była 11.30. O matko, ile ja spałam. Zawartość sms'a brzmiała następująco :
''Hej:) mamy ochotę cię zaprosić na zakupy z 5 wariatami^^ Dzisiaj o 12.30. Do zobaczenia'' 
Mam godzinę do wyszykowania się. Chyba zdążę. Jak oparzona wyskoczyłam z łóżka i pognałam do łazienki.Po wykonaniu podstawowych czynności ubrałam się w to( bez chustki) i  poszłam do salonu. Tam zobaczyłam że jest 12.10. uff wyrobiłam się. Zrobiłam sobie płatki na szybko i niepospiesznie wiosłowałam łyżką. Po 25 min. usłyszałam pukanie. Poszłam otworzyć. W drzwiach stał Tom i Nathan. Przytulili mnie przyjacielsko na przywitanie.
- Fiuu - zagwizdał Tom. - Mieszkasz tu jak królewna.
- No nie powiem, nie narzekam - wyszczerzyłam się.
- Ładnie wyglądasz - powiedziała cicho Natt.
- Dzięki. Ty też - te jego oczy zniewalały. - Idziemy na miasto czy zamierzacie mi prawić komplementy do Bożego Narodzenia?
- Już, już zabieramy cię.
Szybko zbiegaliśmy po schodkach. W połowie drogi Tom zapytał:
- Mieszkasz sama?
- Chwilowo tak. Ciocia pojechała i znając ją długo nie wróci - odpowiedziałam.
Mama zawsze przestrzegała mnie przed nieznajomymi. Ja czułam do nich dziwną więź.
- To czemu nas nie zaprosiłaś jeszcze na imprezę? - Nathan udał oburzonego. - Będę smutny.
- Żadnej jeszcze nie było, ale jakaś się znajdzie.
- Suuper! - ucieszył się.
- Heh - mruknęłam na ten jego wybuch radości.
Pod kamienicą stało piękne volvo. Srebrne, z tej strony które widziałam z małą rysą. Może to nie najnowszy i najszybszy model, ale chciałabym takie. Tom jak dżentelmen otworzył przede mną drzwi. W środku czekała na mnie pozostała trójka. Niestety było tam bardzo mało miejsca. Musiałam siedzieć na czyiś kolanach.
- Ja chce ją! - krzyczał każdy.
W końcu wypadło na Nathana. Chłopaki z jękiem zajęli miejsca, a ja usadowiłam się na wyznaczonym miejscu. Chłopak położył mi dyskretnie rękę na plecach, ale baaaardzo nisko. Spojrzałam na niego znacząco. On tylko cudownie się uśmiechnął. No cóż, chłopak ma tupet. Przewróciłam oczami i pojechaliśmy bocznymi ulicami Londynu.

sobota, 9 czerwca 2012

5. To oni są kolegami?

W środku było dużo ludzi. Kolorowe światła i muzyka zlewały się w tańcu. Nie od łącznym elementem był oczywiście alkohol.Nie, nie będę dziś pić - obiecałam sobie.Ledwo co pamiętam imiona tamtych chłopaków.Dobra zresztą. Próbowałam się przepchać przez tłum. Na schodach stał chłopak, którego twarz kojarzyłam. Zaraz, zaraz czy to Nathan Sykes z The Wanted?!O nie, w co ja się wpakowałam. Ktoś nagle zamknął mi oczy.
- Hej królewna. Zgadnij kto to - głos jakby znajomy ale... Trudno trzeba się zabawić.
- Michael Jackson w kolejnym wcieleniu?
- Pudło, ale bardzo mi to schlebia - puścił mnie, a ja zobaczyłam Sivę. To oni są kolegami? Czekaj, przecież razem mają zespół. Że też wcześniej nie skojarzyłam.
- O cześć - czułam się...dziwnie. Jak mogło mi to umknąć.
- Fajnie,  że przyszłaś. Myślałem, że będzie mało fajnych dziewczyn.
- Heh - mruknęłam.
- Przynieść ci drinka? - zaproponował Siva.
- Nie dzięki, może sok.
- Ostatnio nieźle zaszalałaś, co?
- Taa, ledwo potem zwlokłam się  z łóżka.
Przebijaliśmy się przez tłum z trudem. Przy stole stała masa ludzi. Gdy wzięłam szklankę, żeby wlać sobie sok szturchnął mnie mój znajomy.
- Hej poznajcie się. To jest Nathan, Tom i Jay. Max się zawieruszył gdzieś, ale chyba go już znasz.
- Miło cię poznać. Szczególnie taką piękną ślicznotkę - odezwał się Tom.
- Was też - zarumieniłam się chyba.
- Ale pamiętajcie: łapa nie tyka, ona jest moja - wszyscy się śmialiśmy, a Siva puścił do mnie oczko.
- Zatańczysz?- spytała Nathan.
- Chętnie - zgodziłam się.
Tańczyliśmy parę piosenek i  w przerwach trochę się o nim dowiedziałam. Sprawiał wrażenie strasznie fajnego, ale też troszkę egoistycznego chłopaka. No cóż, sława zmienia ludzi. Dziwnie się do niego przywiązałam. Po jakimś czasie porwali mnie pozostali chłopcy. Na koniec wymieniliśmy się numerami. Przynajmniej będzie z kim popisać. Sądzę, że staliśmy się dobrymi znajomymi. Jak się później stało to były tylko pozory.

poniedziałek, 28 maja 2012

Przepraszam

Przepraszam za tą dłuższą przerwę. Szkoła boli ;/ Ostatnio mam kupę popraw, sprawdzianów i konkursów. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie:)

sobota, 5 maja 2012

4. Chwila, czy ja rozmawiam ze sobą?

Znowu obudziłam się późno. Powlekłam się do kuchni. Czekała tam ciocia. Oho, coś się szykowało. Jej mina była dość.. nietypowa jak na nią.
- Weronika chodź tu. Musimy pogadać - jej głos był wprost przerażający. I te oczy.... brrr, otrząsłam  się w duchu.
- Co zrobiłam? Byłam przecież grzeczna - starałam być potulna jak baranek.
- Nie, to nie ty - roześmiała się. Mi tam nie było do śmiechu.
- No to jest tak, dostałam świetne zlecenie, normalnie po nim będę spać na funciakach. Zobaczysz może kupie nawet nowe mieszkanie - nadawała jak opętana.
- W czym jest haczyk? - nie chciałam być niegrzeczna, no ale ciut mi się spieszyło.
- Muszę wyjechać na parę dni. ale nie bój się. Uwinę się , mówię ci. Wszystko będzie cacy. Mama sie nie dowie, zostanie to między nami, oki?
- Oki - powtórzyłam za nią.
- To świetnie, już cię kocham. To masz listę rzeczy które zrobisz, oki? W niedziele będzie przychodziła do Ciebie Dolores ( ^.^), koleżanka z pracy. No to lecę, papatki.
Uff.. mam ją już z głowy. Jupi! Cała chata moja, cała chata moja! Cieszyłam się, że mogę robić co chce. Przez pół dnia zajadałam się popcornem z supermarketu, oglądając tanie romansidła. Spłakałam się na nich jak mops. A następnego dnia na nogach byłam już o 6. Filmy szkodzą mojej mózgownicy. Pooglądałam moje kochane anime Bakemonogatari. Straciłam poczucie czasu i spojrzałam na zegarek dopiero o 14. Kurde, kurde,  KURDE! Zapomniałam o imprezie! Jak mogłaś idiotko! W pośpiechu nie mogłam nic znaleźć. usiadłam wzięłam 3 wdechy i policzyłam do 10. Uspokoiło mnie trochę . Szybki makijaż, spojrzenie w lustro i już. Jestem gotowa. Idę. Zamknęłam drzwi. Schody tak jakoś dziwnie stukały. Może wybijały moje ostatnie chwile? Kurcze, uspokój się, idziesz tylko na imprezę! A jak mi się coś stanie? Co ma mi się stać? To tez ludzie. Chwila, czy ja rozmawiam ze sobą? Arrr... Wpadam już w paranoje! Siadłam mocno na ławce obijając sobie tyłek. Świetnie - pomyślałam. Siedziałam kilka minut w ciszy. Chyba było mi lepiej. Strasznie wkurzało mnie stukanie tych szpilek. Stanęłam przed ogroomną willa. Zamurowało mnie trochę. Zapukałam i otworzyły się drzwi ....

---------------------------------------
Jak ktoś chce popłakać ze mną to macie:
http://www.youtube.com/watch?v=4OjiOn5s8s8

niedziela, 22 kwietnia 2012

3. To co mieliście na myśli?

- Hej! Co ty robisz?! - zapytałam oburzona.
Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam gościa i niebieskiej koszuli. Był kompletnie pijany i usilnie próbował poderwać kolejna naiwną laskę.
- Cześć mała. Masz ochotę się zabawić? - spytał z głupkowatym uśmieszkiem.
- Z tobą? Nigdy! - szykowałam się do odwrotu gdy nagle złapał mnie swoją wielką łapą za szyję.
- Gdzie się wybierasz mała? - jego ton stał się bardziej agresywny.
- Ej! Ratunku! Ochrona! - bałam się, że zaraz poderżnie mi gardło.
Z tłumu ludzi wyłonił się goryl, którym szybkim ruchem odciągnął tego obleśnego typa ode mnie.
- Co się ty dzieje ? - spytał mnie.
- Nie mam ochoty się z tym panem bawić, a on tego nie rozumie.
- No to w takim razie dziękujemy panu za odwiedziny i nie polecamy się na przyszłość.
Ochroniarz znów wtopił się w tłum ale po chwili wrócił do mnie.
- Bardzo przepraszam panią za ten incydent, na pewno to się nie powtórzy.
- Oj nic się nie stało - zarumieniłam się lekko.
- Przepraszam, ale czy nie jest celebrytką? Skądś panią kojarzę.
- Och tak, czasem tu i ówdzie się pojawiam - czasem lubię zażartować.
- W takim razie proszę ze mną - uśmiechnął się.
Zaprowadził mnie na półpiętro gdzie siedziały nadziane laski i jakiś biznesmenów. Widziałam  tez parę mniejszy i większych sław. Zajęłam miejsce przy stoliku i od razu podeszła do mnie kelnerka.
- Coś sobie pani życzy?
- Na razie dziękuje.
Siedziałam chwile i miała już ochotę wyjść gdy zaczepili mnie jacyś mężczyźni.
- Co taka piękność robi sama? Chętnie się tobą zajmiemy .
Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam chłopaków z The Wanted, Maxa i Sive bodajże. Jejku, wreszcie ktoś zwrócił na mnie uwagę.
- Z przyjemnością - z uśmiechem na ustach zbliżyłam się do nich. - To co mieliście na myśli?
- Chodź potańczyć - złapał mnie za rękę Siva.
szaleliśmy na parkiecie, aż mnie zabolały nogi. Podchodząc do ich stolika ledwo co szłam. Wypiłam z nimi jeszcze drinka i miałam chęć wrócić do domu.
- Proszę, zostań jeszcze z nami, tak fajnie spędza się z tobą czas - nalegał Max.
- Chciałabym, ale jutro wcześnie wstaję. Przepraszam panowie - wysłałam przepraszające spojrzenie.
- Wiesz co? Pojutrze robiły imprezkę dla znajomych, przyjdź proszę.
- No, nie wiem. Nie chce się wam wpraszać - udałam niezdecydowaną, ale w duchu  strasznie chciałam tam pójść.
- Oj, nie bądź taka, chodź.
- Okey, to gdzie i kiedy?
- Pojutrze o 16. Adres masz tu - podał mi wizytówkę.
- Dobra papa
- A buziaczka to nie dostaniemy?- udał oburzonego Max.
- Upiłeś się Max - stwierdziłam.
- Wcale nie!
- No dobra, masz - cmoknęłam ich w policzek. - Pa.
Wyszłam z klubu i udałam się do domu. Ten dzień jak najbardziej zaliczał się do udanych.

niedziela, 15 kwietnia 2012

2. Dlaczego taka ślicznotka wybiera się sama?


Obudziłam się późnym rankiem. Kurczę, traciłam tyle czasu. Cichutko podreptałam do łazienki nie chcąc obudzić cioci. Chyba już wyszła. Założyłam ciemne rurki i ulubioną koszulkę. Uchyliłam okno i wystawiłam głowę. Ech.. Trochę zimno. Z grymasem na twarzy musiałam założyć bluzę. Tak ubrana poszłam na śniadanie. Cioci nigdzie nie było. No tak, pewnie jest już w pracy. Podeszłam do lodówki od góry do dołu zawalonej małymi, różnokolorowymi karteczkami. Patrząc na plan cioci wiedziałam, że rzadko będę ją widywać. Po śniadaniu postanowiłam przejść się po okolicy.
Nad parkiem górowało parę wieżowców i apartamentowców. po drugiej stronie, tam gdzie mieszkałam były stare ładne kamieniczki. Pochodziłam trochę po parku, ale ileż to można łazić i zachwycać się drzewami? Miałam ochotę na małe zakupy.
 Pobiegłam do domy po trochę gotówki i byłam gotowa na łowy. Zaliczyłam parę małych sklepików i znanych sieciówek, ale nie znalazłam czegoś fantastycznego. Byłam gotowa się poddać, ale moją uwagę przyciągnęła sukienka w  H&M'ie. Wprost idealna do klubu! Nie mogłam sobie odpuścić. Prawie wbiegłam do sklepu. Odnalezienie jej nie sprawiło mi problemu, a dzień mogłam zaliczyć już do udanych. Zerknęłam na zegarek.Była 16.00. Łał, jak szybko czas zleciał.
Wróciłam do domu i postanowiłam się popisać moimi zdolnościami kulinarnymi przed ciocią, bo wracała o 18-stej. Znalazłam w szafkach jakich makaron, a sos pomidorowy umiałam zrobić od dawna. No cóż... będzie spaghetti . Nie do końca się udało, bo przypaliłam trochę sos, ale zjeść się dało. Zostawiłam na lodówce kartkę, z wiadomością gdzie idę i poszłam się szykować. Nie była typem nudziary siedzącej wieczorami w domu. W Polsce rzadko miałam okazję gdzieś pójść, ale tu mnie nikt nie kontrolował. Złowrogi uśmiech zagościł mi na ustach. Przeradzałam się w małego diabełka. W nowej sukience wyszłam z domu. Parę osób zerknęło w moją stronę, a jeden przystojniak nawet puścił oko. Uśmiechnęłam się do siebie i wsiadłam do taksówki.
- Zna pan jakieś dobre kluby w mieście? - zapytałam.
- Oczywiście. Woli Pani zaszaleć czy coś spokojniejszego? - rzekł starszy mężczyzna. 
- Dziś zaszaleję - znów się uśmiechnęłam.
- Zawiozę Panią do klubu dla VIP-ów. Jak się Panie nie dostanie możemy spróbować gdzieś indziej.
- Zgoda - odpowiedziałam bez namysłu.
Z daleka było widać, że to najlepszy klub w mieście. Muzykę słychać było parę ulic wcześniej. Współczuję staruszkom. Po uregulowaniu należności ustawiłam się w kolejce. Przede mną stało tylko parę osób. Gdy nadeszła moja kolej zatrzymał mnie jeden goryl.
- Dlaczego taka ślicznotka wybiera się sama? - uśmiechnął się.- Karta członkowska?
Nie odpowiedziałam mu tylko uśmiechnęłam się najlepiej jak umiałam.
- Odważna. Takie lubię. Wchodź.
Zrobiła mi miejsce. Za drzwiami oślepiło światło kolorowych reflektorów. Muzyka mi bardzo odpowiadała. Nie było żadnego techno ani disco polo. Od razu zaczęłam tańczyć.  Wirowałam jak szalona dopóki ktoś nie złapał mnie od tyłu.

wtorek, 10 kwietnia 2012

1. Czemu nie dzwonisz?


Nareście. Już się nie mogę doczekać. Wyjazd na te warsztaty do Londynu daje mi takie możliwości! Na pewno poznam kilku nowych znajomych, ale najpierw muszę się pożegnać z Milą. Szkoda, że nie może jechać. Zbiegłam po schodach na dół najszybciej jak mogłam. Czekałam na mnie w kuchni pijąc sok pomarańczowy,
- Nareście zeszłaś gwiazdo. Czekam już pięć minut! - udała oburzenie, a chwilę potem roześmiała się.
- Musiałam ogarnąć te wszystkie rzeczy z podłogi.
- No dobra. Zostało ci jeszcze coś? - spytała.
- Trochę, ale to już sama sobie posprzątam. Jeszcze tego brakuje, żebyś ty mi sprzątała.
- Nie poznasz go jak wrócisz – jej błysk w oczach nie wróżył nic dobrego.
- NIE!Tylko nie mój pokój! Znęcaj się nad kimś innym! Idź do mojego brata. - próbowałam zrobić minę kota ze Shreka.
- Dobra, dobra koniec. Kiedyś się do niego dobiorę.
- Wiesz...? Będzie mi cie brakowało.
- Mi ciebie bardziej – wtuliłam się w nią.- Tylko nie zapomnij meldować się codziennie. I weź mi kup coś szałowego.
- Okey. Coś znajdę.
Niechętnie przytuliłam brata. Wlazłam do samochodu przygnieciona moimi torbami, które nie zmieściły się w bagażniku.
- Jedzie tylko na dwa tygodnie, a pakuje się jakby wyprowadzała się z domu – marudziłam mama.
- Oj mamo...
- Dobra, dobra. Nic nie mówiłam.
Droga na lotnisko upłynęła w ciszy. Smutna patrzyłam za szybę widząc te same bloki co zwykle. Chciałam zapamiętać moją okolicę. W Londynie nie będzie tak samo. Te ulice, centra handlowe, bary, kluby... Od razy poprawił mi się humor. Po paru minutach szukania wolnego miejsca na parkingu samochód w końcu stanął. Obładowana walizkami i torbami udałam się do właściwego przejścia machając wolną dłonią rodzicom.
- Nie zapomnij zadzwonić jak wylądujesz – krzyknął tata.
- Dbaj o siebie i ubieraj się ciepło – zawtórowała mama.
- Przecież jest czerwiec! - buntowałam się.
Mama nie zdążyła odpowiedzieć bo tłum ludzi wepchnął mnie na pokład samolotu. Zajęłam miejsce z przodu i po paru minutach zaczęłam żałować. Obok mnie stewardessy posadziły mężczyznę, który bał się latać. Darł się i wykrzykiwał wniebogłosy. Nie wiem, jak przy tym zasnęłam. Obudziłam się dopiero pół godziny przed lądowaniem w Londynie. Ludzie zaczęli się kręcić i szukać swoich rzeczy. Na lotnisku czekała ciocia Alicja. Nie znałam jej za bardzo, przyjednała tylko czasem na święta, mimo to lubiłam ją. Jej słomkowy kapelusz wyróżniał się wśród tłumu. Ruchem dłoni przywołała mnie.
- O! Weronika! Jak ty urosłaś! Jesteś teraz strasznie podobna do taty, ale twarz masz po mamusi! Jak minęła podróż? Pewnie jesteś strasznie głodna. Nie miałam czasu nic ugotować, ale znam świetny bar. Na pewno ci się spodoba......
Zaczęła swoją paplaninę. Ja co jakiś czas odpowiadałam i potakiwałam głową. W przytulnym, trochę staromodnym barze zamówiłam hamburgera i frytki z colą. Nigdy się nie martwiłam kaloriami. Mimo że dużo jadłam nie mogłam przytyć. Robiono mi różne badania, ale w końcu stwierdzono, że taki mój urok i już.
- Kochanie, zabiorę cie teraz do mojego mieszkanka. Jest urocze. Będziesz miała pokój z widokiem na park. Jak się rozpakujesz puszczę cie do jakiegoś clubu. Mama nie musi wiedzieć – puściła do mnie oko.
- Ciociu nie obraź się, ale jestem zmęczona. Położę się spać i jutro się zabawię.
- Och! Na śmierć zapomniałam, że ty dopiero leciałaś. Wybacz złotko. Chodź jedźmy.
Dom cioci znajdował się paręset metrów od baru. Kobieta mieszkała w białej kamienicy przy mniej ruchliwej drodze. Dom był w nowoczesnym stylu. Wchodząc do mieszkania trafiałaś do wielkiego, otwartego salonu połączonego z kuchnia i biurem. Mój pokój znajdował się przy kuchni. Nie był duży. Mieściło się w nim pojedyncze łóżko, komoda, trzy półki na ścianach i biurko pod oknem. Ściany miały kremowo-różowy odcień. Pokój ciocia urządziła trochę w francuskim, romantycznym stylu. Położyłam moje torby na podłodze przy komodzie, wyjęłam kosmetyczkę i pomaszerowałam do łazienki na przeciwko głównej sypialni. Odświeżona i umyta położyłam się do łóżka z uśmiechem na ustach, ale po chwili znikł. Zapomniałam zadzwonić do rodziców. Wygrzebałam komórkę i wybrałam numer. Odebrali po dwóch sygnałach.
- O córeczko! Czemu nie dzwonisz?
- Dopiero co przyleciałam, a poza tym poszłam z ciocia coś zjeść.
- Mam nadzieje, że nie napychasz się już tymi fast foodami.
- Nie mamusiu. Ciocia dba o mnie- miałam nadzieję, że to pierwsze kłamstwo ujdzie mi na sucho.
- Jak wrażenia z Londynu? - spytała z zaciekawieniem.
- Cudowne miasto. Takie piękne i tętniące życiem.
- Ciesze się , że się dobrze bawisz.
- Nie mogę się doczekać, aż zacznę warsztaty.
- A ja już tęsknie za tobą. Idę już spać bo u nas już 23. Ty tez się wcześnie połóż!
- Dobrze mamo, dobranoc.
- Dobranoc, śpij dobrze.
Rozłączyłam się. Wygrzebałam się jeszcze z łóżka powiedzieć dobranoc cioci. Głupio mi było tak zasnąć bez pożegnania. Leżąc na łóżku wsłuchiwałam się w odgłosy jadących samochodów. Jutro zaczynam nowe życie.

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Bohaterowie:)

Bohaterowie:)


Weronika - lat 17. Pochodzi z Polski, interesuje się modą i kosmetykami. Cicha, lecz potrafi
być wybuchowa i impulsywna. Marzy o przeżyciu fantastycznej przygody, którą zapamięta do końca życia. :)

Mila - lat 19. Przyjaźni się z Weroniką, chodź jest starsza i mieszka w innym mieście. Zwariowana i otwarta. Kocha zwierzaki. Uwielbia muzykę, szczególnie pop i rock.

Rodzice Weroniki - surowi, ale potrafiący porozmawiać i zrozumieć córkę. Martwią się jej wyjazdem do Wielkiej Brytanii.

Ciocia Alicja - rodzina Weroniki. Jest architektem wnętrz. Ciągle zapracowana, lecz mimo to przyjmuje siostrzenice.

Cześć! :)

Cześć! :)

Postanowiłam założyć bloga dla mojej siostry. Uwielbia czytać różne ciekawe historyjki, a szczególnie o The Wanded. Zaraża mnie powoli nimi:) Mam nadzieję, że komuś się mój blog spodoba.