sobota, 30 czerwca 2012

Info

Hej, wyjeżdżam wraz z siostrą na 2 - tygodniowe wakacje i nie będziemy w stanie nic napisać. Na szczęście do naszego bloga dołączył Niedzwiadek , który postanowił coś napisać:)

piątek, 15 czerwca 2012

6. Może jej nie powiedzieć?

Leżąc już w łóżeczku napisałam esa o tej samej treści do chłopaków.
" Miłych snów i niezłego bałaganu w salonie ^.^"
Wszyscy oprócz Maxa podziękowali i zaznaczyli, że Jay przegrał zakład i sprząta. Współczułam mu troszkę. Musiało być tam teraz strasznie. Zadzwoniłam też do rodziców, żeby się nie martwili. Oni zawsze panikują. Potem postanowiłam opisać wszystko Emili. Tylko.. powiedzieć, że to The Wanted? Jak na to zareaguje? Może jej nie powiedzieć? Nie, będę z nią szczera. Chociaż... Powiem jej jak zapyta.Wiem jest już późno, ale jednak musiałam usłyszeć głos Mili.
- Hej to ja. Możemy pogadać?
- Dziewczyno jest 3 w nocy, ale jak mnie obudziłaś to mów -odpowiedziała cicho ziewając.
- Bo wiesz poznałam 5 fajnych chłopaków.
- Chociaż ładni? - powiedziała zniecierpliwiona Emilka.
- Wiesz co?-udałam obrażoną.- Jak tak możesz mnie obrażać.
- No dobrze, sorki. Ty masz szczęście do ładnych chłopców.
- Wiem, wiem - zaśmiałam się - byłam dziś u nich na imprezie.
- Heh super. Opiszesz ich?
- Muuuszę? Są zbyt ładni na ciebie, hehe.
- Dobra, dobra. Chociaż imię najprzystojniejszego.
- Hm... wszyscy ładni, ale najbardziej... Nathan.
- Ładnie. Jak ten chłopak z tego zespołu, co go słuchaliśmy przed wyjazdem.
- Dziwne, że go teraz wspominasz - odparłam.
- Wiesz co? Muszę o 6 wstać jutro do pracy. Pogadamy później, ok?
- Dobra, ty idź spać, kiedy indziej pogadamy.
- Dobranoc kocie:*- pożegnała się.
- Kolorowych snów -po tych słowach rozłączyłam się.
Następnego dnia obudził mnie dźwięk przychodzącego sms'a. Od Toma. Ciekawe, o której wstaje ten wariat :) Spojrzałam na ekran. Była 11.30. O matko, ile ja spałam. Zawartość sms'a brzmiała następująco :
''Hej:) mamy ochotę cię zaprosić na zakupy z 5 wariatami^^ Dzisiaj o 12.30. Do zobaczenia'' 
Mam godzinę do wyszykowania się. Chyba zdążę. Jak oparzona wyskoczyłam z łóżka i pognałam do łazienki.Po wykonaniu podstawowych czynności ubrałam się w to( bez chustki) i  poszłam do salonu. Tam zobaczyłam że jest 12.10. uff wyrobiłam się. Zrobiłam sobie płatki na szybko i niepospiesznie wiosłowałam łyżką. Po 25 min. usłyszałam pukanie. Poszłam otworzyć. W drzwiach stał Tom i Nathan. Przytulili mnie przyjacielsko na przywitanie.
- Fiuu - zagwizdał Tom. - Mieszkasz tu jak królewna.
- No nie powiem, nie narzekam - wyszczerzyłam się.
- Ładnie wyglądasz - powiedziała cicho Natt.
- Dzięki. Ty też - te jego oczy zniewalały. - Idziemy na miasto czy zamierzacie mi prawić komplementy do Bożego Narodzenia?
- Już, już zabieramy cię.
Szybko zbiegaliśmy po schodkach. W połowie drogi Tom zapytał:
- Mieszkasz sama?
- Chwilowo tak. Ciocia pojechała i znając ją długo nie wróci - odpowiedziałam.
Mama zawsze przestrzegała mnie przed nieznajomymi. Ja czułam do nich dziwną więź.
- To czemu nas nie zaprosiłaś jeszcze na imprezę? - Nathan udał oburzonego. - Będę smutny.
- Żadnej jeszcze nie było, ale jakaś się znajdzie.
- Suuper! - ucieszył się.
- Heh - mruknęłam na ten jego wybuch radości.
Pod kamienicą stało piękne volvo. Srebrne, z tej strony które widziałam z małą rysą. Może to nie najnowszy i najszybszy model, ale chciałabym takie. Tom jak dżentelmen otworzył przede mną drzwi. W środku czekała na mnie pozostała trójka. Niestety było tam bardzo mało miejsca. Musiałam siedzieć na czyiś kolanach.
- Ja chce ją! - krzyczał każdy.
W końcu wypadło na Nathana. Chłopaki z jękiem zajęli miejsca, a ja usadowiłam się na wyznaczonym miejscu. Chłopak położył mi dyskretnie rękę na plecach, ale baaaardzo nisko. Spojrzałam na niego znacząco. On tylko cudownie się uśmiechnął. No cóż, chłopak ma tupet. Przewróciłam oczami i pojechaliśmy bocznymi ulicami Londynu.

sobota, 9 czerwca 2012

5. To oni są kolegami?

W środku było dużo ludzi. Kolorowe światła i muzyka zlewały się w tańcu. Nie od łącznym elementem był oczywiście alkohol.Nie, nie będę dziś pić - obiecałam sobie.Ledwo co pamiętam imiona tamtych chłopaków.Dobra zresztą. Próbowałam się przepchać przez tłum. Na schodach stał chłopak, którego twarz kojarzyłam. Zaraz, zaraz czy to Nathan Sykes z The Wanted?!O nie, w co ja się wpakowałam. Ktoś nagle zamknął mi oczy.
- Hej królewna. Zgadnij kto to - głos jakby znajomy ale... Trudno trzeba się zabawić.
- Michael Jackson w kolejnym wcieleniu?
- Pudło, ale bardzo mi to schlebia - puścił mnie, a ja zobaczyłam Sivę. To oni są kolegami? Czekaj, przecież razem mają zespół. Że też wcześniej nie skojarzyłam.
- O cześć - czułam się...dziwnie. Jak mogło mi to umknąć.
- Fajnie,  że przyszłaś. Myślałem, że będzie mało fajnych dziewczyn.
- Heh - mruknęłam.
- Przynieść ci drinka? - zaproponował Siva.
- Nie dzięki, może sok.
- Ostatnio nieźle zaszalałaś, co?
- Taa, ledwo potem zwlokłam się  z łóżka.
Przebijaliśmy się przez tłum z trudem. Przy stole stała masa ludzi. Gdy wzięłam szklankę, żeby wlać sobie sok szturchnął mnie mój znajomy.
- Hej poznajcie się. To jest Nathan, Tom i Jay. Max się zawieruszył gdzieś, ale chyba go już znasz.
- Miło cię poznać. Szczególnie taką piękną ślicznotkę - odezwał się Tom.
- Was też - zarumieniłam się chyba.
- Ale pamiętajcie: łapa nie tyka, ona jest moja - wszyscy się śmialiśmy, a Siva puścił do mnie oczko.
- Zatańczysz?- spytała Nathan.
- Chętnie - zgodziłam się.
Tańczyliśmy parę piosenek i  w przerwach trochę się o nim dowiedziałam. Sprawiał wrażenie strasznie fajnego, ale też troszkę egoistycznego chłopaka. No cóż, sława zmienia ludzi. Dziwnie się do niego przywiązałam. Po jakimś czasie porwali mnie pozostali chłopcy. Na koniec wymieniliśmy się numerami. Przynajmniej będzie z kim popisać. Sądzę, że staliśmy się dobrymi znajomymi. Jak się później stało to były tylko pozory.