niedziela, 22 kwietnia 2012

3. To co mieliście na myśli?

- Hej! Co ty robisz?! - zapytałam oburzona.
Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam gościa i niebieskiej koszuli. Był kompletnie pijany i usilnie próbował poderwać kolejna naiwną laskę.
- Cześć mała. Masz ochotę się zabawić? - spytał z głupkowatym uśmieszkiem.
- Z tobą? Nigdy! - szykowałam się do odwrotu gdy nagle złapał mnie swoją wielką łapą za szyję.
- Gdzie się wybierasz mała? - jego ton stał się bardziej agresywny.
- Ej! Ratunku! Ochrona! - bałam się, że zaraz poderżnie mi gardło.
Z tłumu ludzi wyłonił się goryl, którym szybkim ruchem odciągnął tego obleśnego typa ode mnie.
- Co się ty dzieje ? - spytał mnie.
- Nie mam ochoty się z tym panem bawić, a on tego nie rozumie.
- No to w takim razie dziękujemy panu za odwiedziny i nie polecamy się na przyszłość.
Ochroniarz znów wtopił się w tłum ale po chwili wrócił do mnie.
- Bardzo przepraszam panią za ten incydent, na pewno to się nie powtórzy.
- Oj nic się nie stało - zarumieniłam się lekko.
- Przepraszam, ale czy nie jest celebrytką? Skądś panią kojarzę.
- Och tak, czasem tu i ówdzie się pojawiam - czasem lubię zażartować.
- W takim razie proszę ze mną - uśmiechnął się.
Zaprowadził mnie na półpiętro gdzie siedziały nadziane laski i jakiś biznesmenów. Widziałam  tez parę mniejszy i większych sław. Zajęłam miejsce przy stoliku i od razu podeszła do mnie kelnerka.
- Coś sobie pani życzy?
- Na razie dziękuje.
Siedziałam chwile i miała już ochotę wyjść gdy zaczepili mnie jacyś mężczyźni.
- Co taka piękność robi sama? Chętnie się tobą zajmiemy .
Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam chłopaków z The Wanted, Maxa i Sive bodajże. Jejku, wreszcie ktoś zwrócił na mnie uwagę.
- Z przyjemnością - z uśmiechem na ustach zbliżyłam się do nich. - To co mieliście na myśli?
- Chodź potańczyć - złapał mnie za rękę Siva.
szaleliśmy na parkiecie, aż mnie zabolały nogi. Podchodząc do ich stolika ledwo co szłam. Wypiłam z nimi jeszcze drinka i miałam chęć wrócić do domu.
- Proszę, zostań jeszcze z nami, tak fajnie spędza się z tobą czas - nalegał Max.
- Chciałabym, ale jutro wcześnie wstaję. Przepraszam panowie - wysłałam przepraszające spojrzenie.
- Wiesz co? Pojutrze robiły imprezkę dla znajomych, przyjdź proszę.
- No, nie wiem. Nie chce się wam wpraszać - udałam niezdecydowaną, ale w duchu  strasznie chciałam tam pójść.
- Oj, nie bądź taka, chodź.
- Okey, to gdzie i kiedy?
- Pojutrze o 16. Adres masz tu - podał mi wizytówkę.
- Dobra papa
- A buziaczka to nie dostaniemy?- udał oburzonego Max.
- Upiłeś się Max - stwierdziłam.
- Wcale nie!
- No dobra, masz - cmoknęłam ich w policzek. - Pa.
Wyszłam z klubu i udałam się do domu. Ten dzień jak najbardziej zaliczał się do udanych.

niedziela, 15 kwietnia 2012

2. Dlaczego taka ślicznotka wybiera się sama?


Obudziłam się późnym rankiem. Kurczę, traciłam tyle czasu. Cichutko podreptałam do łazienki nie chcąc obudzić cioci. Chyba już wyszła. Założyłam ciemne rurki i ulubioną koszulkę. Uchyliłam okno i wystawiłam głowę. Ech.. Trochę zimno. Z grymasem na twarzy musiałam założyć bluzę. Tak ubrana poszłam na śniadanie. Cioci nigdzie nie było. No tak, pewnie jest już w pracy. Podeszłam do lodówki od góry do dołu zawalonej małymi, różnokolorowymi karteczkami. Patrząc na plan cioci wiedziałam, że rzadko będę ją widywać. Po śniadaniu postanowiłam przejść się po okolicy.
Nad parkiem górowało parę wieżowców i apartamentowców. po drugiej stronie, tam gdzie mieszkałam były stare ładne kamieniczki. Pochodziłam trochę po parku, ale ileż to można łazić i zachwycać się drzewami? Miałam ochotę na małe zakupy.
 Pobiegłam do domy po trochę gotówki i byłam gotowa na łowy. Zaliczyłam parę małych sklepików i znanych sieciówek, ale nie znalazłam czegoś fantastycznego. Byłam gotowa się poddać, ale moją uwagę przyciągnęła sukienka w  H&M'ie. Wprost idealna do klubu! Nie mogłam sobie odpuścić. Prawie wbiegłam do sklepu. Odnalezienie jej nie sprawiło mi problemu, a dzień mogłam zaliczyć już do udanych. Zerknęłam na zegarek.Była 16.00. Łał, jak szybko czas zleciał.
Wróciłam do domu i postanowiłam się popisać moimi zdolnościami kulinarnymi przed ciocią, bo wracała o 18-stej. Znalazłam w szafkach jakich makaron, a sos pomidorowy umiałam zrobić od dawna. No cóż... będzie spaghetti . Nie do końca się udało, bo przypaliłam trochę sos, ale zjeść się dało. Zostawiłam na lodówce kartkę, z wiadomością gdzie idę i poszłam się szykować. Nie była typem nudziary siedzącej wieczorami w domu. W Polsce rzadko miałam okazję gdzieś pójść, ale tu mnie nikt nie kontrolował. Złowrogi uśmiech zagościł mi na ustach. Przeradzałam się w małego diabełka. W nowej sukience wyszłam z domu. Parę osób zerknęło w moją stronę, a jeden przystojniak nawet puścił oko. Uśmiechnęłam się do siebie i wsiadłam do taksówki.
- Zna pan jakieś dobre kluby w mieście? - zapytałam.
- Oczywiście. Woli Pani zaszaleć czy coś spokojniejszego? - rzekł starszy mężczyzna. 
- Dziś zaszaleję - znów się uśmiechnęłam.
- Zawiozę Panią do klubu dla VIP-ów. Jak się Panie nie dostanie możemy spróbować gdzieś indziej.
- Zgoda - odpowiedziałam bez namysłu.
Z daleka było widać, że to najlepszy klub w mieście. Muzykę słychać było parę ulic wcześniej. Współczuję staruszkom. Po uregulowaniu należności ustawiłam się w kolejce. Przede mną stało tylko parę osób. Gdy nadeszła moja kolej zatrzymał mnie jeden goryl.
- Dlaczego taka ślicznotka wybiera się sama? - uśmiechnął się.- Karta członkowska?
Nie odpowiedziałam mu tylko uśmiechnęłam się najlepiej jak umiałam.
- Odważna. Takie lubię. Wchodź.
Zrobiła mi miejsce. Za drzwiami oślepiło światło kolorowych reflektorów. Muzyka mi bardzo odpowiadała. Nie było żadnego techno ani disco polo. Od razu zaczęłam tańczyć.  Wirowałam jak szalona dopóki ktoś nie złapał mnie od tyłu.

wtorek, 10 kwietnia 2012

1. Czemu nie dzwonisz?


Nareście. Już się nie mogę doczekać. Wyjazd na te warsztaty do Londynu daje mi takie możliwości! Na pewno poznam kilku nowych znajomych, ale najpierw muszę się pożegnać z Milą. Szkoda, że nie może jechać. Zbiegłam po schodach na dół najszybciej jak mogłam. Czekałam na mnie w kuchni pijąc sok pomarańczowy,
- Nareście zeszłaś gwiazdo. Czekam już pięć minut! - udała oburzenie, a chwilę potem roześmiała się.
- Musiałam ogarnąć te wszystkie rzeczy z podłogi.
- No dobra. Zostało ci jeszcze coś? - spytała.
- Trochę, ale to już sama sobie posprzątam. Jeszcze tego brakuje, żebyś ty mi sprzątała.
- Nie poznasz go jak wrócisz – jej błysk w oczach nie wróżył nic dobrego.
- NIE!Tylko nie mój pokój! Znęcaj się nad kimś innym! Idź do mojego brata. - próbowałam zrobić minę kota ze Shreka.
- Dobra, dobra koniec. Kiedyś się do niego dobiorę.
- Wiesz...? Będzie mi cie brakowało.
- Mi ciebie bardziej – wtuliłam się w nią.- Tylko nie zapomnij meldować się codziennie. I weź mi kup coś szałowego.
- Okey. Coś znajdę.
Niechętnie przytuliłam brata. Wlazłam do samochodu przygnieciona moimi torbami, które nie zmieściły się w bagażniku.
- Jedzie tylko na dwa tygodnie, a pakuje się jakby wyprowadzała się z domu – marudziłam mama.
- Oj mamo...
- Dobra, dobra. Nic nie mówiłam.
Droga na lotnisko upłynęła w ciszy. Smutna patrzyłam za szybę widząc te same bloki co zwykle. Chciałam zapamiętać moją okolicę. W Londynie nie będzie tak samo. Te ulice, centra handlowe, bary, kluby... Od razy poprawił mi się humor. Po paru minutach szukania wolnego miejsca na parkingu samochód w końcu stanął. Obładowana walizkami i torbami udałam się do właściwego przejścia machając wolną dłonią rodzicom.
- Nie zapomnij zadzwonić jak wylądujesz – krzyknął tata.
- Dbaj o siebie i ubieraj się ciepło – zawtórowała mama.
- Przecież jest czerwiec! - buntowałam się.
Mama nie zdążyła odpowiedzieć bo tłum ludzi wepchnął mnie na pokład samolotu. Zajęłam miejsce z przodu i po paru minutach zaczęłam żałować. Obok mnie stewardessy posadziły mężczyznę, który bał się latać. Darł się i wykrzykiwał wniebogłosy. Nie wiem, jak przy tym zasnęłam. Obudziłam się dopiero pół godziny przed lądowaniem w Londynie. Ludzie zaczęli się kręcić i szukać swoich rzeczy. Na lotnisku czekała ciocia Alicja. Nie znałam jej za bardzo, przyjednała tylko czasem na święta, mimo to lubiłam ją. Jej słomkowy kapelusz wyróżniał się wśród tłumu. Ruchem dłoni przywołała mnie.
- O! Weronika! Jak ty urosłaś! Jesteś teraz strasznie podobna do taty, ale twarz masz po mamusi! Jak minęła podróż? Pewnie jesteś strasznie głodna. Nie miałam czasu nic ugotować, ale znam świetny bar. Na pewno ci się spodoba......
Zaczęła swoją paplaninę. Ja co jakiś czas odpowiadałam i potakiwałam głową. W przytulnym, trochę staromodnym barze zamówiłam hamburgera i frytki z colą. Nigdy się nie martwiłam kaloriami. Mimo że dużo jadłam nie mogłam przytyć. Robiono mi różne badania, ale w końcu stwierdzono, że taki mój urok i już.
- Kochanie, zabiorę cie teraz do mojego mieszkanka. Jest urocze. Będziesz miała pokój z widokiem na park. Jak się rozpakujesz puszczę cie do jakiegoś clubu. Mama nie musi wiedzieć – puściła do mnie oko.
- Ciociu nie obraź się, ale jestem zmęczona. Położę się spać i jutro się zabawię.
- Och! Na śmierć zapomniałam, że ty dopiero leciałaś. Wybacz złotko. Chodź jedźmy.
Dom cioci znajdował się paręset metrów od baru. Kobieta mieszkała w białej kamienicy przy mniej ruchliwej drodze. Dom był w nowoczesnym stylu. Wchodząc do mieszkania trafiałaś do wielkiego, otwartego salonu połączonego z kuchnia i biurem. Mój pokój znajdował się przy kuchni. Nie był duży. Mieściło się w nim pojedyncze łóżko, komoda, trzy półki na ścianach i biurko pod oknem. Ściany miały kremowo-różowy odcień. Pokój ciocia urządziła trochę w francuskim, romantycznym stylu. Położyłam moje torby na podłodze przy komodzie, wyjęłam kosmetyczkę i pomaszerowałam do łazienki na przeciwko głównej sypialni. Odświeżona i umyta położyłam się do łóżka z uśmiechem na ustach, ale po chwili znikł. Zapomniałam zadzwonić do rodziców. Wygrzebałam komórkę i wybrałam numer. Odebrali po dwóch sygnałach.
- O córeczko! Czemu nie dzwonisz?
- Dopiero co przyleciałam, a poza tym poszłam z ciocia coś zjeść.
- Mam nadzieje, że nie napychasz się już tymi fast foodami.
- Nie mamusiu. Ciocia dba o mnie- miałam nadzieję, że to pierwsze kłamstwo ujdzie mi na sucho.
- Jak wrażenia z Londynu? - spytała z zaciekawieniem.
- Cudowne miasto. Takie piękne i tętniące życiem.
- Ciesze się , że się dobrze bawisz.
- Nie mogę się doczekać, aż zacznę warsztaty.
- A ja już tęsknie za tobą. Idę już spać bo u nas już 23. Ty tez się wcześnie połóż!
- Dobrze mamo, dobranoc.
- Dobranoc, śpij dobrze.
Rozłączyłam się. Wygrzebałam się jeszcze z łóżka powiedzieć dobranoc cioci. Głupio mi było tak zasnąć bez pożegnania. Leżąc na łóżku wsłuchiwałam się w odgłosy jadących samochodów. Jutro zaczynam nowe życie.

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Bohaterowie:)

Bohaterowie:)


Weronika - lat 17. Pochodzi z Polski, interesuje się modą i kosmetykami. Cicha, lecz potrafi
być wybuchowa i impulsywna. Marzy o przeżyciu fantastycznej przygody, którą zapamięta do końca życia. :)

Mila - lat 19. Przyjaźni się z Weroniką, chodź jest starsza i mieszka w innym mieście. Zwariowana i otwarta. Kocha zwierzaki. Uwielbia muzykę, szczególnie pop i rock.

Rodzice Weroniki - surowi, ale potrafiący porozmawiać i zrozumieć córkę. Martwią się jej wyjazdem do Wielkiej Brytanii.

Ciocia Alicja - rodzina Weroniki. Jest architektem wnętrz. Ciągle zapracowana, lecz mimo to przyjmuje siostrzenice.

Cześć! :)

Cześć! :)

Postanowiłam założyć bloga dla mojej siostry. Uwielbia czytać różne ciekawe historyjki, a szczególnie o The Wanded. Zaraża mnie powoli nimi:) Mam nadzieję, że komuś się mój blog spodoba.