niedziela, 15 kwietnia 2012

2. Dlaczego taka ślicznotka wybiera się sama?


Obudziłam się późnym rankiem. Kurczę, traciłam tyle czasu. Cichutko podreptałam do łazienki nie chcąc obudzić cioci. Chyba już wyszła. Założyłam ciemne rurki i ulubioną koszulkę. Uchyliłam okno i wystawiłam głowę. Ech.. Trochę zimno. Z grymasem na twarzy musiałam założyć bluzę. Tak ubrana poszłam na śniadanie. Cioci nigdzie nie było. No tak, pewnie jest już w pracy. Podeszłam do lodówki od góry do dołu zawalonej małymi, różnokolorowymi karteczkami. Patrząc na plan cioci wiedziałam, że rzadko będę ją widywać. Po śniadaniu postanowiłam przejść się po okolicy.
Nad parkiem górowało parę wieżowców i apartamentowców. po drugiej stronie, tam gdzie mieszkałam były stare ładne kamieniczki. Pochodziłam trochę po parku, ale ileż to można łazić i zachwycać się drzewami? Miałam ochotę na małe zakupy.
 Pobiegłam do domy po trochę gotówki i byłam gotowa na łowy. Zaliczyłam parę małych sklepików i znanych sieciówek, ale nie znalazłam czegoś fantastycznego. Byłam gotowa się poddać, ale moją uwagę przyciągnęła sukienka w  H&M'ie. Wprost idealna do klubu! Nie mogłam sobie odpuścić. Prawie wbiegłam do sklepu. Odnalezienie jej nie sprawiło mi problemu, a dzień mogłam zaliczyć już do udanych. Zerknęłam na zegarek.Była 16.00. Łał, jak szybko czas zleciał.
Wróciłam do domu i postanowiłam się popisać moimi zdolnościami kulinarnymi przed ciocią, bo wracała o 18-stej. Znalazłam w szafkach jakich makaron, a sos pomidorowy umiałam zrobić od dawna. No cóż... będzie spaghetti . Nie do końca się udało, bo przypaliłam trochę sos, ale zjeść się dało. Zostawiłam na lodówce kartkę, z wiadomością gdzie idę i poszłam się szykować. Nie była typem nudziary siedzącej wieczorami w domu. W Polsce rzadko miałam okazję gdzieś pójść, ale tu mnie nikt nie kontrolował. Złowrogi uśmiech zagościł mi na ustach. Przeradzałam się w małego diabełka. W nowej sukience wyszłam z domu. Parę osób zerknęło w moją stronę, a jeden przystojniak nawet puścił oko. Uśmiechnęłam się do siebie i wsiadłam do taksówki.
- Zna pan jakieś dobre kluby w mieście? - zapytałam.
- Oczywiście. Woli Pani zaszaleć czy coś spokojniejszego? - rzekł starszy mężczyzna. 
- Dziś zaszaleję - znów się uśmiechnęłam.
- Zawiozę Panią do klubu dla VIP-ów. Jak się Panie nie dostanie możemy spróbować gdzieś indziej.
- Zgoda - odpowiedziałam bez namysłu.
Z daleka było widać, że to najlepszy klub w mieście. Muzykę słychać było parę ulic wcześniej. Współczuję staruszkom. Po uregulowaniu należności ustawiłam się w kolejce. Przede mną stało tylko parę osób. Gdy nadeszła moja kolej zatrzymał mnie jeden goryl.
- Dlaczego taka ślicznotka wybiera się sama? - uśmiechnął się.- Karta członkowska?
Nie odpowiedziałam mu tylko uśmiechnęłam się najlepiej jak umiałam.
- Odważna. Takie lubię. Wchodź.
Zrobiła mi miejsce. Za drzwiami oślepiło światło kolorowych reflektorów. Muzyka mi bardzo odpowiadała. Nie było żadnego techno ani disco polo. Od razu zaczęłam tańczyć.  Wirowałam jak szalona dopóki ktoś nie złapał mnie od tyłu.

1 komentarz:

  1. Dopiero trafiłam na twoje opowiadanie i stwierdzam iż jest ekstra :**
    Pisz szybko następny <33

    P.S. Witamy w TWFammily :) Zapraszam do mnie :

    http://lovethewantedpeace.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń