Leżąc już w łóżeczku napisałam esa o tej samej treści do chłopaków.
" Miłych snów i niezłego bałaganu w salonie ^.^"
Wszyscy oprócz Maxa podziękowali i zaznaczyli, że Jay przegrał zakład i sprząta. Współczułam mu troszkę. Musiało być tam teraz strasznie. Zadzwoniłam też do rodziców, żeby się nie martwili. Oni zawsze panikują. Potem postanowiłam opisać wszystko Emili. Tylko.. powiedzieć, że to The Wanted? Jak na to zareaguje? Może jej nie powiedzieć? Nie, będę z nią szczera. Chociaż... Powiem jej jak zapyta.Wiem jest już późno, ale jednak musiałam usłyszeć głos Mili.
- Hej to ja. Możemy pogadać?
- Dziewczyno jest 3 w nocy, ale jak mnie obudziłaś to mów -odpowiedziała cicho ziewając.
- Bo wiesz poznałam 5 fajnych chłopaków.
- Chociaż ładni? - powiedziała zniecierpliwiona Emilka.
- Wiesz co?-udałam obrażoną.- Jak tak możesz mnie obrażać.
- No dobrze, sorki. Ty masz szczęście do ładnych chłopców.
- Wiem, wiem - zaśmiałam się - byłam dziś u nich na imprezie.
- Heh super. Opiszesz ich?
- Muuuszę? Są zbyt ładni na ciebie, hehe.
- Dobra, dobra. Chociaż imię najprzystojniejszego.
- Hm... wszyscy ładni, ale najbardziej... Nathan.
- Ładnie. Jak ten chłopak z tego zespołu, co go słuchaliśmy przed wyjazdem.
- Dziwne, że go teraz wspominasz - odparłam.
- Wiesz co? Muszę o 6 wstać jutro do pracy. Pogadamy później, ok?
- Dobra, ty idź spać, kiedy indziej pogadamy.
- Dobranoc kocie:*- pożegnała się.
- Kolorowych snów -po tych słowach rozłączyłam się.
Następnego dnia obudził mnie dźwięk przychodzącego sms'a. Od Toma. Ciekawe, o której wstaje ten wariat :) Spojrzałam na ekran. Była 11.30. O matko, ile ja spałam. Zawartość sms'a brzmiała następująco :
''Hej:) mamy ochotę cię zaprosić na zakupy z 5 wariatami^^ Dzisiaj o 12.30. Do zobaczenia''
Mam godzinę do wyszykowania się. Chyba zdążę. Jak oparzona wyskoczyłam z łóżka i pognałam do łazienki.Po wykonaniu podstawowych czynności ubrałam się w to( bez chustki) i poszłam do salonu. Tam zobaczyłam że jest 12.10. uff wyrobiłam się. Zrobiłam sobie płatki na szybko i niepospiesznie wiosłowałam łyżką. Po 25 min. usłyszałam pukanie. Poszłam otworzyć. W drzwiach stał Tom i Nathan. Przytulili mnie przyjacielsko na przywitanie.
- Fiuu - zagwizdał Tom. - Mieszkasz tu jak królewna.
- No nie powiem, nie narzekam - wyszczerzyłam się.
- Ładnie wyglądasz - powiedziała cicho Natt.
- Dzięki. Ty też - te jego oczy zniewalały. - Idziemy na miasto czy zamierzacie mi prawić komplementy do Bożego Narodzenia?
- Już, już zabieramy cię.
Szybko zbiegaliśmy po schodkach. W połowie drogi Tom zapytał:
- Mieszkasz sama?
- Chwilowo tak. Ciocia pojechała i znając ją długo nie wróci - odpowiedziałam.
Mama zawsze przestrzegała mnie przed nieznajomymi. Ja czułam do nich dziwną więź.
- To czemu nas nie zaprosiłaś jeszcze na imprezę? - Nathan udał oburzonego. - Będę smutny.
- Żadnej jeszcze nie było, ale jakaś się znajdzie.
- Suuper! - ucieszył się.
- Heh - mruknęłam na ten jego wybuch radości.
Pod kamienicą stało piękne volvo. Srebrne, z tej strony które widziałam z małą rysą. Może to nie najnowszy i najszybszy model, ale chciałabym takie. Tom jak dżentelmen otworzył przede mną drzwi. W środku czekała na mnie pozostała trójka. Niestety było tam bardzo mało miejsca. Musiałam siedzieć na czyiś kolanach.
- Ja chce ją! - krzyczał każdy.
W końcu wypadło na Nathana. Chłopaki z jękiem zajęli miejsca, a ja usadowiłam się na wyznaczonym miejscu. Chłopak położył mi dyskretnie rękę na plecach, ale baaaardzo nisko. Spojrzałam na niego znacząco. On tylko cudownie się uśmiechnął. No cóż, chłopak ma tupet. Przewróciłam oczami i pojechaliśmy bocznymi ulicami Londynu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz